S. Genowefa Wójcik

1911-1974

Urodziła się w Wołczkowie koło Halicza. W 1931 r. wstąpiła do Zgromadzenia. Po Seminarium została skierowana do pracy w kuchni w Nowosiółkach, gdzie siostry prowadziły szpital, szkołę, odwiedzały ubogich.

Gdy nastała władza radziecka w 1945 roku, siostry musiały opuścić placówkę. Jako ostatnia wyjeżdżała s. Genowefa Wójcik. Gdy wsiadała na furę, otoczyli ją miejscowi ludzie i z żalem mówili: księdza nie mamy i siostra chce nas opuścić? Cóż my sami robić będziemy? Któż nam i naszym dzieciom opowie o Bogu? Te słowa wzruszyły s. Genowefę i postanowiła zostać.

Kościół i dom sióstr był zniszczony, zamieszkała w małej, nędznej chacie, ubrała się w strój kobiet z tamtych okolic. Czytamy o niej: Urządza małe gospodarstwo, kury, jedna krowa, byle było czym siły podtrzymać. A pracy dużo, ludzie chcą kościół bodaj jakimś dachem pokryć. Materiał znajdzie się, ale trzeba go nocą zdobywać. Siostra bierze udział w nocnych wyprawach. Z pomocą Bożą dach zrobiono. Urządzono ołtarz. Ksiądz ze Złoczowa przyjeżdża co jakiś czas, ale rzadko. Odprawia Mszę św., spowiada, komunikuje, chrzci i błogosławi małżeństwa. W niedzielę, siostra, najczęściej jednak sama, po prześpiewaniu z ludźmi godzinek, odczytuje głośno z Mszalika teksty Mszy św.

Katechizmu uczyła pasąc krowę, lub szła z małą gromadką dzieciaków na jagody lub grzyby. Dzieci umiały zachować tajemnicę. Później kościółek zamknięto, więc pod jedną jego ścianą urządzano nabożeństwa niedzielne, majowe, różańcowe. Do tej niebezpiecznej pracy, Pan Jezus dodawał sił. Przywoziła Najświętszy Sakrament ze Złoczowa, ukrywała w drugiej, odległej chatynce i tam Go przyjmowała. Listownie łączyła się ze Zgromadzeniem. Co roku pisała do wizytatorki prośbę o renowację ślubów św. Czyniła to używając swego rodzaju szyfru. Zachowało się 5 jej listów. W pierwszym z nich ze stycznia 1957, ze względu na cenzurę, nazywa wizytatorkę mamusią, zaś przełożonych generalnych babcią i dziadkiem. Prośba o śluby brzmi mniej więcej tak: proszę o przedłożenie mojej prośby dziadkowi i babci Frani (Franciszka Lepicard), którym to najdroższa mamusia wszystkich poleca i bardzo proszę nie zapomnieć o mnie. Zgromadzenie starało się pomagać s. Genowefie posyłając jej paczki. Dwa razy udało się jej przyjechać do Krakowa, oczywiście w przebraniu.

S. Genowefa zmarła w Nowosiółkach 1. 12. 1974 r. w wieku 63 lat. Została pochowana na tamtejszym cmentarzu. Pamięć o niej jest bardzo żywa. Są jeszcze osoby które opowiadają o tym jak s. Genowefa uczyła je religii, czyli z narażeniem życia przekazywała prawdy wiary.

Owoce jej misji są żywe do dziś. Aktualnie przetrwała nie tylko kaplica św. Wincentego a Paulo, ale żywa wiara w sercach ludzi...